Szkoła życia po sześćdziesiątce

Szkoła życia po sześćdziesiątce
Czy wyobrażasz sobie życie w kraju, w którym dyskryminuje się ponad sześć milionów ludzi?
Jeśli nie, to masz problem. Bo żyjesz w takim kraju.

Polscy emeryci ogłaszają bunt. - Jesteśmy dyskryminowani i trzeba wreszcie zacząć o tym rozmawiać, bo z roku na rok jest nas coraz więcej i już nie będzie można upychać problemu pod dywan - mówi 64-letnia Maria Lehman, psycholog, współtwórczyni stowarzyszenia Po Sześćdziesiątce.

Życiowy tor przeszkód seniora zaczyna się od drobnostek. Emeryt wykłada się już na takich prostych sprawach jak zakup butów. - Producenci jakoś nie zauważają, że stara stopa jest zniekształcona i trzeba inaczej te buty kroić. A wygodne kosztują krocie. Dlatego większość z nas wygląda jak pajacyki, cały rok w trampkach - żali się Maria, warszawska emerytka.

Dla starszej osoby samo przejście przez ulicę to ruletka. - Światła zmieniają się tak szybko, że zazwyczaj dochodzę na drugą stronę na czerwonym - denerwuje się 68-letnia Irena Trzcińska z Białegostoku. Martwi się, czy autobus podjedzie wystarczająco blisko krawężnika i czy uda jej się usiąść, zanim ruszy z piskiem opon. Później sklep. Naklejki z cenami pisane małymi literami, a skład produktów maczkiem. Jak sprawdzić, czy nie ma tam substancji, których zakazał spożywać lekarz? - Na pewno nie pytając sklepowej, bo burknie, a nie pomoże - mówi 71-letnia pani Jadwiga z Warszawy.

Joanna Tokarz z Akademii Rozwoju Filantropii, analizując wyniki badań przeprowadzonych w ramach programu "Stop dyskryminacji osób starszych", podkreśla, iż zdarza się, że seniorzy podają PIN obcym osobom, aby te pomogły im wydostać gotówkę z tajemniczej maszyny. I nie zawsze świadczy to o ich łatwowierności czy wręcz głupocie. - Żaden baran projektujący bankomaty jakoś nie pomyślał, że klient może nie przeczytać tych malutkich literek albo mieć problemy z za blisko ułożonymi koło siebie klawiszami - denerwuje się Hanna, emerytowana nauczycielka.

To tylko mała dawka jednego dnia z życia polskiego emeryta. Ale jeszcze do niedawna seniorzy specjalnie się nie skarżyli. Badania wykonane przez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce, organizację, która jako jedna z pierwszych zajęła się określaniem i promowaniem problemów osób starszych, pokazały, że świadomość seniorów na temat ich dyskryminacji jest bardzo niska. Sam wyraz "dyskryminacja" kojarzy im się wyłącznie z rasizmem.

Japonia po polsku

Kłopoty zaczynają się po 65. roku życia. - Mój świat zawalił się właśnie wtedy. Właściwie zmuszono mnie do przejścia na emeryturę. Postanowiłem więc wzorem japońskich czy niemieckich emerytów podróżować. Cel Japonia, bo żona zawsze o tym marzyła. Z bidą skończyło się na Hiszpanii - opowiada pan Henryk, emerytowany urzędnik.

Pierwszą zaporą było ubezpieczenie wyjazdu. Po 65. roku życia stawka automatycznie rośnie o połowę. Później okazało się, że bank, w którym założył konto całej swojej rodzinie, nie chce mu dać ani kredytu, ani karty kredytowej na wyjazd. - Bez karty kredytowej musiałbym całą gotówkę wozić przy sobie. Dałem spokój. Do listy zmian po przejściu na emeryturę musiałem dopisać więc i bank - dodał pan Henryk.

Oficjalnie bankowa dyskryminacja starszych nie istnieje. - Nie wierzę w to, żeby w regulaminie jakiegokolwiek banku znalazł pan zapis dyskryminujący ze względu na wiek - mówi mecenas Jerzy Bańko ze Związku Banków Polskich. I wie, co mówi. - Żaden bank nie jest tak głupi, żeby zapisać to w regulaminie. Oficer kredytowy, czyli pracownik banku, który decyduje o przyznaniu nam kredytu, robi projekcję możliwości spłaty. Jeden rzut na tablice długości życia i 70-latkowie, pożegnajcie się z kredytami - tłumaczy pracownik dużego banku.

Do rzecznika praw obywatelskich skargi w tej sprawie przychodzą już od kilku lat. Na razie profesor Zoll nie może pochwalić się sukcesami w tej kwestii.

- Walczymy z tym od dwóch lat. Atakowaliśmy pismami poszczególne banki. Ale po artykule profesora Jerzego Jedlickiego, który opisał dyskryminację, jakiej sam doświadczył poprzez odmowę wydania karty, idziemy na ostro - zdradza Ryszard Zelwiański z biura rzecznika.

Tydzień po artykule rzecznik praw obywatelskich poskarżył się na praktyki banków prezesowi Narodowego Banku Polskiego. - Chcemy wywrzeć presję na banki poprzez generalnego inspektora nadzoru bankowego, który podlega pod prezesa Balcerowicza - mówi Zelwiański. Ale na pozytywne efekty trudno liczyć. - W gospodarce rynkowej nie można zmusić banku, żeby dawał kredyty wbrew swoim interesom. Ale wierzę, że zadziałają mechanizmy rynku - dodał mecenas Bańko. I zadziałały. Od kilku dni Eurobank szeroko reklamuje się jako bank przyjazny dla starszych. A jego pracownicy zapewniają, że wiek klienta ich nie interesuje.

Boli, bo musi

Najgorzej z dyskryminacją jest nie w bankach, ale w państwowej służbie zdrowia. To królestwo dyskryminacji starszych. Jeszcze kilka miesięcy temu obowiązywały oficjalne przepisy ograniczające dostęp do leków chorym na białaczkę po 65. roku życia. - Nieważne było, w jakim stadium choroby jest pacjent. Po prostu ktoś wyszedł z założenia, że 65-latek się już nażył - mówi Jacek Gugulski, prezes Stowarzyszenia Chorych na Przewlekłą Białaczkę.

Oficjalnie ograniczeń już nie ma.

- Jako lekarz muszę z przykrością przyznać, że rzeczywistość lekarskiego gabinetu może być dla starszej osoby szokująca. Ale nie ma się co dziwić. Gerontologia, nauka o starzeniu się organizmu, wykładana jest na zaledwie pięciu akademiach medycznych w Polsce i jest to przedmiot fakultatywny. A człowiek starszy to specyficzny pacjent. Choćby z racji zużycia organizmu wymaga specjalnego podejścia - mówi doktor habilitowana Barbara Bień z Zakładu Gerontologii Akademii Medycznej w Białymstoku.

Zdarza się, że starsza osoba słyszy, że w ,pana wieku musi boleć". Załatwienie sobie rehabilitacji pourazowej graniczy z cudem. Potrzebujących jest wielu, miejsc mało. A stare mięśnie szybko zanikają. Jak stracisz słuch, to koniec. Niejedna osoba oczekująca w kolejce na dofinansowanie aparatu słuchowego umiera przed jego otrzymaniem. W niektórych województwach czeka się po dwa, trzy lata.

Dzieci i młodzież dostają aparaty na bieżąco. - Trudno mieć żal do dzieci. Boli mnie tylko, że państwo dzieli obywateli na gorszych i lepszych. Ja swój aparat ostatecznie kupiłem sam, bo ten dofinansowany był beznadziejny. Strasznie bolała mnie od niego głowa - mówi pan Marian z Opola.

Pracy i chleba

- Najdotkliwszy cios, jaki nam zadano, to odcięcie od pracy. I to jest dyskryminacja przez duże "D", a na dodatek pogwałcenie konstytucji - mówi 80-letni profesor Wojciech Pędich, znany polski gerontolog. Znalezienie zatrudnienia po pięćdziesiątce graniczy z cudem. I na nic zdała się zeszłoroczna nowelizacja kodeksu pracy wcielająca w życie unijną dyrektywę dotyczącą zakazu dyskryminacji na rynku pracy. Jedynym jej efektem jest zniknięcie w ogłoszeniach zastrzeżenia: "Przyjmę osobę do lat 35".

Równie mało skuteczny jest dołączony do kodeksu pracy w kwietniu 2004 roku rozdział IIa zatytułowany ,Równe traktowanie w zatrudnieniu". Zgodnie z nim zabronione jest nierówne traktowanie, między innymi ze względu na wiek, w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkoleń podnoszących kwalifikacje zawodowe. Pracodawca, który złamie te przepisy, może zapłacić odszkodowanie pracownikowi od 849 złotych w górę.

A jak to wygląda w praktyce? - Mamy najlepsze w całej Europie zapisy dotyczące zwalczania wszelkiej dyskryminacji. Ale to jedna wielka lipa. Pracownicy godzą się czekać po pół roku na pensję, tyrają za darmo po godzinach. Dyskryminacja ze względu na wiek, a kto by się odważył na to poskarżyć? Zresztą, jak to udowodnić? - zastanawia się jeden z inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy.

W 2004 roku nie odnotowano ani jednego zgłoszenia. Ile ich było w tym roku, nie wiadomo, bo jeszcze nie podliczono. Przepisy sobie, a rzeczywistość sobie. - Wszelkie odniesienia do wieku kandydata jesteśmy w obowiązku wykreślić z ogłoszenia. Ale pracodawca i tak o to zapyta. Stajemy przed dylematem: oszczędzić komuś rozczarowań, ale pozbawić nadziei, czy dać możliwość walki o pracę? To są bardzo ciężkie wybory - opowiada Bogumiła Słapek z Powiatowego Urzędu Pracy w Kielcach.

Z danych Unii Europejskiej wynika, że w Polsce liczba osób zatrudnionych w wieku 55-64 lat jest jedną z najniższych w Europie. U nas to 26,2 procent ogółu zatrudnienia. W Czechach 42,7 procent, a w Szwecji 69,1 procent. Średnia europejska to 40 procent.

Miss seniorów ujarzmia myszkę

Emeryci jak mantrę powtarzają, że państwo o nich zapomniało i na dodatek skazało na głodowe emerytury. Zdaniem profesora Pędzicha niskie emerytury nie mogą być usprawiedliwieniem bierności. - To ich jeszcze bardziej powinno mobilizować do działania. Zamiast narzekać, że państwo nie pomaga, trzeba się zjednoczyć i pomagać sobie samemu. Zresztą nie tylko sobie. Starsi ludzie to ogromny potencjał, który swoim działaniem może wzmacniać, było nie było, słabe i biedne państwo polskie - tłumaczy.

Za kilka lat i emeryci nie będą mieli innego wyjścia, tylko wziąć się do roboty. - 60-letni emeryt to mrzonka nie do utrzymania. Musimy zatrzymać odpływ starszych z rynku pracy. W innym wypadku już za kilka lat po prostu zabraknie pieniędzy na emerytury - mówi profesor Jerzy Hausner, były minister pracy i polityki społecznej.

Niektórzy już to rozumieją. 72-letnia Zofia Petka poszła na kurs komputerowy zorganizowany przez Polski Komitet Pomocy Społecznej w Tczewie, choć panicznie bała się komputerowej myszki. - Ja ją cały czas w górze trzymałam, bo bałam się, że ją uszkodzę. Dopiero jakiś wolontariusz mnie przekonał, że można się tego nauczyć, i tak się wciągnęłam - opowiada. Teraz pani Zofia, tegoroczna Miss Seniorów Tczewa, nie wyobraża sobie życia bez komputera czy komórki. - Syna mam w USA i wysyłam mu maile, a zawsze jak coś wyślę, to posyłam SMS-a, żeby sprawdził internetową skrzynkę.

Teraz sama przekonuje rówieśników, że komputer jest OK. - Ludzie starsi strasznie się denerwują, ręka im się poci, ale ja potrafię ich przekonać, że to nie jest takie trudne. Daję korepetycje z korzystania z myszki - opowiada pani Zofia. Często zagaduje ludzi na ławce czy w sklepie, namawia ich do skorzystania z elektronicznych dobrodziejstw.

Za kilka lat pewnie taki będzie wizerunek polskiego emeryta. - Na razie jak jest, widać gołym okiem. Kiedy umiera starzec, to tak, jakby spłonęła biblioteka - mówi chińskie przysłowie. Polski odpowiednik brzmiałby: dziadek z wozu, koniom lżej - mówi Maria Lehman.


Copyright © 2001-2024 by POINT GROUP Marek Gabański Wszelkie prawa zastrzeżone.