Słaby prąd niszczy raka
Prąd elektryczny 1000 razy słabszy niż ten płynący w żarówce przez zaledwie 15 minut wystarczy do zabicia komórek nowotworu - informuje "New Scientist."
Jak wykazały badania prowadzone w Izraelu, prąd płynący między dwiema elektrodami potrafi zniszczyć guz nie uszakdzając sąsiadujących tkanek - w odróżnieniu od takich metod jak radioterapia. Jest to szczególnie ważne na przykład przy leczeniu raka prostaty, podczas którego często dochodzi do uszkodzenia cewki moczowej.
W kwietniu co najmniej 10 pacjentów z rakiem prostaty zostanie poddanych pionierskiej terapii, opracowanej przez Borisa Rubinskyego z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie oraz jego kolegów z USA.
Naukowcy ci wykazali, że u świń pole elektryczne o niewielkim natężeniu potrafi zniszczyć chorą tkankę. Pole otwiera mikroskopijne pory na powierzchni komórek. Jest to nieodwracalny proces, prowadzący w krótkim czasie do śmierci poddanej terapii chorej tkanki. Zdrowe komórki pozostają nietknięte, dlatego metoda nie uszkadza między innymi naczyń krwionośnych, ścian jelit czy tkanki łącznej.
Podczas eksperymentów na uszkodzonych świńskich wątrobach naukowcom udało się zabić chore komórki, stosując impulsy o minimalnym natężeniu i napięciu 1,5 do 2,5 kilovolta za pomocą dwóch elektrod o grubości 1 milimetra. Naczynia i przewody żółciowe, których pełno jest w wątrobie, pozostały nienaruszone, a regeneracja tkanek trwała dwa tygodnie - nie sześć miesięcy, jak przy innych terapiach.