Lekarstwa na wszystko

Reklamy farmaceutyków w Polsce biją rekordy nierzetelności
Reklamy leków sprzedawanych w Polsce często oszukują potencjalnych klientów, wprowadzają ich w błąd lub zachęcają do kupna sposobami sprzecznymi z prawem. Przykładów na to można podać setki. Oto kilka, tylko z ostatnich tygodni.
Reklama środka manti gastop (na zgagę i wzdęcia, producent US Pharmacia) prezentowała wykres, wedle którego zawartość substancji leczniczej w tym specyfiku była nieproporcjonalnie większa niż w konkurencyjnych lekach, co dodatkowo podkreślono słowem „max”. Dzięki temu przeciętny zjadacz leków mógł myśleć, że manti gastop jest Bóg wie ile razy skuteczniejsze od konkurencji. Tymczasem była to zwykła bujda, bo w rzeczywistości różnice w zawartości porównywanych specyfików są niewielkie. Reklama więc, jak mówi Główny Inspektorat Farmaceutyczny, „nierzetelnie obrazuje porównywany parametr, przez co wprowadza w błąd co do zawartości substancji czynnej tych produktów”.


W reklamie diaprelu MR (firma Servier, dla diabetyków) zaprezentowano kwiz zawierający pytania promujące ten lek, z powołaniem się na wykłady przedstawione podczas IX Sympozjum Diabetologicznego w Szczyrku (podobne konferencje i sympozja zwykle odbywają się w atrakcyjnych kurortach). Tyle że wykłady, o których mowa, wygłosili w Szczyrku... producenci diaprelu MR, a wyniki IX Sympozjum nie zostały nigdzie opublikowane. W dodatku producent twierdził, że lek ma zarejestrowane wskazanie antymiażdżycowe i skutecznie hamuje rozwój tej choroby, co w świetle ekspertyz krajowego konsultanta ds. angiologii i prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych jest lipą.

Podobnie producenci bisocardu (Polfa Rzeszów), preparatu na nadciśnienie, dają do zrozumienia, iż leczy on również chorobę niedokrwienną serca, co nie jest prawdą. Producenci fastum żelu (Menarini), który w telewizji ma natychmiast pomagać dziadkowi niemogącemu się wyprostować, zapewniają natomiast, iż dzieje się to dzięki „unikalnej formule żelu”. Ale w rzeczywistości ani formuła nie jest unikalna, ani chory dziadek się nie wyprostuje od nasmarowania żelem.

Nabywcom antynikotynowych plastrów nicorette (Pfizer) obiecuje się w prezencie kosmetyk. Tymczasem tego robić nie wolno, bo jest to „oferowanie w sposób bezpośredni korzyści materialnej w zamian za zakup produktu leczniczego”, prawnie zabronione w przypadku leków – czyli coś w rodzaju korumpowania klienta, który, zachęcony prezentem, może się skusić na specyfik wcale nie najbardziej odpowiedni dla siebie.

Z kolei wytwórcy controlocu 20 i 40 (Altana Pharma), pomagającego w leczeniu wrzodów żołądka, zapewniają, iż działa on bezpiecznie i nie wywołuje interakcji z innymi lekami. Otóż właśnie wywołuje, a także może spowodować bóle i zawroty głowy, biegunkę, zaburzenia smaku, wzdęcia, wysypkę itd. Ale najdalej poszli producenci melatoniny 5 mg i 3 mg (K&K Medicplat), która oficjalnie jest zarejestrowana jako środek pomocniczy w zaburzeniach snu, tymczasem reklamowana jest jako preparat przyczyniający się do... hamowania wzrostu komórek rakowych i wspomagający zwalczanie chorób nowotworowych, a także opóźniający proces starzenia.

Oczywiście to, jaki przekaz kierowany jest do widzów i czytelników, zależy od specjalistów zajmujących się reklamą i marketingiem. Producenci mają jednak głos decydujący i mogą się nie zgodzić na taką czy inną formułę działań reklamowych. A nakłady na te cele rosną z roku na rok – w 2000 r. firmy produkujące leki i zajmujące się ich sprzedażą wydały na reklamę w Polsce zaledwie 450 mln zł, w roku ubiegłym zaś ponad miliard. Jest o co walczyć, bo Polacy, jak wszystkie starzejące się społeczeństwa, wydają coraz więcej na medykamenty (a nasze jest w dodatku na dorobku, co wzmacnia tę tendencję). W 2005 r. zjedliśmy lekarstw za ponad 18 mld zł, o 7% więcej niż w 2004 r. Na naszym rynku sprzedawanych jest 10 tys. najrozmaitszych specyfików. Nikt nie wie, ile z nich jest reklamowanych, ale na pewno niemało.

Wykonać natychmiast

Na przykładzie lekarstw bardzo dobrze widać przekrój wszystkich nierzetelnych technik, jakie wypróbowują na nas twórcy reklam farmaceutycznych. We wszystkich opisanych tu przypadkach, i wielu innych, główny inspektor farmaceutyczny, min. Dorota Duliban, wydała nakazy natychmiastowego zaprzestania reklamy. W tym roku, do 24 marca, było 13 takich decyzji, w 2005 r. – 54, rok wcześniej podobnie. Przy tak ogromnych pieniądzach, jakie wchodzą w grę, decyzje zakazujące reklamowania leków nie są chętnie przyjmowane. Dlatego stosuje się różne wybiegi: nasilone emitowanie reklam w okresie od czwartku do niedzieli, zanim GIF zdąży się do nich ustosunkować; nakręcanie spotów od razu w paru wersjach, bardziej i mniej „zachwalających”, wycofywanie niektórych oferowanych medykamentów z kategorii produktów leczniczych, gdzie ograniczenia narzucone prawem farmaceutycznym są bardzo surowe. A czasami – choć rzadko – po prostu gwiżdże się na zakazy i prowadzi działalność reklamową dalej.

– Decyzje nakazujące zaprzestania prowadzenia reklamy lub ukazywania się jej bądź polecające usunięcie naruszeń prawa mają rygor natychmiastowej wykonalności. Przepisy kwalifikują niewykonanie takiej decyzji jako przestępstwo podlegające karze grzywny. W trzech przypadkach związanych z niewykonaniem decyzji GIF skierowano do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – wyjaśnia Dorota Duliban.

Za dużo powiedzieli

GIF bardzo celnie wychwytuje przypadki nieuczciwej reklamy, zwłaszcza że pomaga mu w tym „życzliwa” konkurencja (walka na naszym rynku farmaceutycznym jest bardzo ostra).

– Dość powiedzieć, że żadna z naszych decyzji nakazujących wstrzymanie reklamy, wydanych w latach 2005-2006, nie została uchylona w postępowaniu odwoławczym – podkreśla Dorota Duliban.

Trzeba jednak też stwierdzić, że niekiedy decyzje o zakazie reklamy mogą chyba być po trosze motywowane przesłankami ideologicznymi. Oto producent pigułek antykoncepcyjnych rozpowszechniał ulotki zatytułowane „Informacja dla pacjentek”. Ponieważ specyfików sprzedawanych na receptę nie wolno reklamować (zachęcałoby to lekarzy i pacjentów do sięgania po nie częściej, niż uzasadniają to względy medyczne), w ulotce nie ma żadnego zachwalania, lecz tylko w miarę sucha informacja niepodająca nazwy sprzedawanego produktu. Z jednym wyjątkiem – w opisie dotyczącym przyjmowania pigułek ich nazwa została wymieniona, co GIF uznał za informowanie, mające zwiększyć liczbę wypisywanych recept oraz sprzedaż – i tydzień temu zakazano rozpowszechniania tych ulotek.

Można to jednak zrozumieć, bo pani minister, choć jest znakomitym fachowcem i wyraźnie zaktywizowała działalność Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, objęła swoje stanowisko za poprzedniej ekipy i stopień akceptacji nowej władzy dla jej działań nie jest bez znaczenia. A wiadomo, że rządzący są dziś bardzo czuli na punkcie poprawnego politycznie stosunku do antykoncepcji.


Copyright © 2001-2024 by POINT GROUP Marek Gabański Wszelkie prawa zastrzeżone.