Szpitalowi przy ul. Banacha grozi zamknięcie
Warszawskiemu szpitalowi klinicznemu przy ul. Banacha, największej tego rodzaju placówce w Polsce, grozi zamknięcie, jeśli nie wznowi przekazywania do Narodowego Funduszu Zdrowia dokumentów, na podstawie których NFZ przyznaje pieniądze na leczenie. W ramach akcji strajkowej lekarze nie wypełniają tych dokumentów.
- Pani dyrektor oświadczyła nam wczoraj, że jeżeli nie odbędzie się tzw. kodowanie procedur medycznych, które wykonano w czerwcu, to szpital zaprzestanie działalności medycznej, bo utraci płynność finansową - powiedział szef OZZL w szpitalu Maciej Jędrzejowski. Według niego, w takim przypadku ewakuacja szpitala zostałaby ogłoszona od 1 lipca.
Szpital otrzymuje pieniądze z NFZ za usługi medyczne tylko wówczas, gdy przedstawi faktury i rachunki poświadczające ich faktyczne wykonanie. Z powodu strajku lekarzy szpital pracuje jak na ostrym dyżurze, a lekarze nie wypełniają dokumentacji dla NFZ. - Istnieje realna groźba, że szpital ogłosi upadłość. Trudno leczyć pacjentów, nie mając pieniędzy na leki ani na wynagrodzenia dla personelu - powiedziała dyrektor szpitala Ewa Pełszyńska.
Jędrzejowski poinformował, że komitet strajkowy podejmie decyzję co do przyszłości akcji protestacyjnej w środę; na godz. 9 zaplanowane jest zebranie OPZZL. - Jesteśmy poddani bardzo silnej presji. Gdyby doszło do ogłoszenia upadłości szpitala, wiele osób straci pracę. Większość kolegów do tej pory deklarowała, że jest za utrzymaniem dotychczasowego trybu strajkowania - powiedział.
Lekarze szpitala klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie strajkują od 21 maja. Wcześniej przeprowadzili strajk ostrzegawczy i przeszli procedury sporu zbiorowego. 12 czerwca pracownicy szpitala zorganizowali manifestację, która przeszła ulicami Warszawy.