O standaryzacji wiedziano od dawna
Domy Pomocy Społecznej: nie przyjmujemyPani Anna z Łodzi ma 82 lata i nie radzi sobie sama. Powinna mieć stałą opiekę w domu pomocy społecznej. Nie ma, bo domy mają za mało pracowników i wstrzymały przyjęcia
Nie tylko w Łodzi. Podobnie jest w Warszawie i na Podkarpaciu.
Sąsiedzi pani Anny starają się jej pomagać. Robią zakupy, wzywają lekarza, ale wiedzą, że to prowizoryczne rozwiązanie. Ostatnio poprosili o pomoc opiekę społeczną.
- Oczywiście, ta pani kwalifikuje się do domu pomocy społecznej na pobyt stały. Ale właśnie wstrzymane zostały przyjęcia - powiedział im pracownik socjalny. - Może za dwa lata.
W podobnej sytuacji jest w Łodzi kilkaset starych, samotnych i schorowanych osób. Przyjęcia zostały wstrzymane gdy Ministerstow Pracy i Polityki Społecznej rozesłało rozporządzenie, które ustala sztywne kryteria, jakie muszą spełnić domy pomocy społecznej, by móc przyjmować nowych podopiecznych.
- Nie chodzi o warunki techniczne, bo te spełniamy - mówi Andrzej Kaczorowski, dyrektor łódzkiego MOPS. - Według nowych kryteriów mamy za mało personelu.
Konkretnie chodzi o osoby bezpośrednio zajmujące się podopiecznymi: pielęgniarki, salowe, opiekunki i terapeutów. Według ministerialnych i unijnych standardów w domach dla osób starszych na jednego podopiecznego powinno przypadać 0,4 pracownika opiekuńczego, w placówkach dla przewlekle chorych - 0,6, a w ośrodkach dla psychicznie chorych - 0,5. Tymczasem w Łodzi brakuje około 70 pracowników, by spełnić te wymagania. Przeciętnie w każdym dps po kilka osób.
Efekt jest taki, że na 17 łódzkich dps tylko dwa mają pełną obsadę personelu. I tylko one mogą przyjmować nowych podopiecznych. Pozostałe mają tzw. rejestrację czasową do 2010 r. i wdrażają programy naprawcze. W praktyce oznacza to, że stopniowo zwiększają zatrudnienie, ale dopóki nie osiągną normy, nie wolno im przyjąć żadnego nowego podopiecznego. Nowego, tzn. z decyzją o umieszczeniu wydaną po 1 stycznia br. tego roku. Jest ich 300. Z zeszłego roku została jeszcze kolejka 200 osób.
W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej wiedzą o kłopotach dps.- Już od 1996 r. wiadomo było o nowych standardach. To wystarczająco dużo czasu, żeby się przygotować - mówi Jolanta Łukasik, która w ministerstwie zajmuje się domami pomocy. - Najwyraźniej samorządy próbują zaoszczędzić, ale usługa wykwalifikowanego personelu musi kosztować. Zresztą sytuacja w regionach jest zróżnicowana. Nie potrafię powiedzieć, ile osób będzie musiało dłużej czekać na przyjęcie. Takie dane będę miała w przyszłym roku.
Jeśli o brakach kadrowych, które doprowadziły do wstrzymania przyjęć wiadomo było od dawna, dlaczego gmina na czas nie zwiększyła zatrudnienia w dps zgodnie z obowiązującymi standardami?
Dyrektor Andrzej Kaczorowski: - Od kilku lat zwiększamy liczbę personelu opiekuńczego. W zeszłym roku przyjęliśmy dziesięć osób, w tym roku w rezerwie budżetowej mamy pieniądze na kolejne 30. Wspomagamy się też wolontariuszami, a tam gdzie można przesuwamy pracowników administracji do pracy z podopiecznymi. Ale możliwości są ograniczone. Mam żal do ministerstwa, że wprowadzając restrykcyjne przepisy, nie dało pieniędzy na ich realizację, przerzucając obowiązek na samorządy. Wiem, że koledzy w innych województwach mają podobne problemy.
Kaczorowski przyznaje też, że trudno jest znaleźć dobrych, wykwalifikowanych pracowników do domów pomocy. Pensje są marne (przeciętnie 1,5 tys. zł na rękę z dodatkami), a praca ciężka. W ub.r. pielęgniarki wywalczyły sto złotych podwyżki.
W Warszawie na 18 dps prawo do przyjmowania nowych osób ma tylko sześć. Kolejne trzy przygotowują wnioski. W stolicy główna przeszkoda to warunki techniczne, głównie przeciwpożarowe.
Z wprowadzeniem zmian zdążono za to w Gdańsku i Kielcach - tam wszystkie dps mogą przyjmować nowych podopiecznych. - Oczywiście, były problemy, ale mieliśmy świadomość, że jeśli nie zrobimy wszystkiego co trzeba, po 2010 roku domy trzeba byłoby zamknąć - mówi Dariusz Mosiołek, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach.
Zdecydowanie najgorzej jest w województwie podkarpackim. Funkcjonuje tam 48 domów pomocy. Zaledwie 11 dostało zezwolenie od wojewody na prowadzenie działalności na czas nieokreślony.