"Koszyk Religi" jest kroczkiem w dobrą stronę
Prezentacja "koszyka gwarantowanych świadczeń medycznych", informacja rządu w Sejmie nt. sytuacji w służbie zdrowia i wizyta w "białym miasteczku" pod kancelarią premiera - tak wyglądał pierwszy dzień po powrocie do pracy ministra zdrowia Zbigniewa Religi.
Tymczasem protesty lekarzy i pielęgniarek w całym kraju nie ustają.
Z przedstawicielkami protestujących pielęgniarek po debacie spotkał się marszałek Sejmu Ludwik Dorn, który zadeklarował, że wszelkie projekty ustaw związanych z opieką zdrowotną będą miały w pracach Sejmu priorytet. - Prace nad nimi nie będą odwlekane - zapewnił. Protestujące pielęgniarki odwiedził, oprócz ministra Religi, Europejski Komisarz Praw Człowieka Rady Europy Thomas Hammemberg. Religa zapewnił pielęgniarki, że wie, iż ich zarobki są za niskie i będzie chciał to zmienić. Hammembegr wyraził uznanie dla protestujących i powiedział: - Mam nadzieję, że rozmowy, które rozpoczną się w poniedziałek, zakończą się pozytywnym rozwiązaniem i Polska po raz kolejny stanie się modelowym rozwiązaniem dla Europy.
Minister Religa zaprezentował projekt tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli wykazu procedur, które będą finansowane przez państwo. Jednocześnie Religa zaproponował wzrost składki na ubezpieczenie zdrowotne z obecnych 9 do 13 proc. Składka miałaby wzrastać o 0,5 proc. co pół roku lub co rok i mogłaby być odpisywana od podatku.
Wzrost składki miałby pozwolić zwiększyć nakłady na opiekę zdrowotną do 6 proc. PKB. Religa podkreślił, że ani dodatkowe ubezpieczenia, ani współpłacenie za niektóre usługi przez pacjentów nie doprowadzi do wzrostu nakładów na ochronę zdrowia. - Jedyną rzeczą, która może doprowadzić (do tego poziomu PKB - PAP), jest zwiększenie składki na ubezpieczenie zdrowotne - podkreślił Religa.
Minister przyznał, że pomysł zwiększenia składki nie ma jeszcze akceptacji premiera Jarosława Kaczyńskiego. - Na razie jest to twarda propozycja ministra zdrowia. Jestem umówiony na spotkania w tej sprawie i z premierem, i z minister finansów Zytą Gilowską - dodał.
W projekcie tzw. koszyka przewidziano, że państwo ma gwarantować ok. 18 tys. procedur, tysiąc jest wątpliwych, tysiąca państwo nie sfinansuje. W projekcie brakuje jednak wyceny procedur medycznych, ma być ona gotowa w ciągu około pół roku.
Według Religi, na sfinansowanie procedur zawartych w "koszyku" brakuje w stosunku do obecnego roku 9 mld zł.
Projekt tzw. koszyka skrytykowała część lekarzy - ponad 150 z nich manifestowało przed Sejmem. Zdaniem OZZL, "nie można nazwać koszykiem świadczeń gwarantowanych spisu procedur medycznych, które są wykonane w danym kraju. Aby świadczenia były gwarantowane - muszą być faktycznie dostępne dla każdego, kto ich potrzebuje".
Wiceprzewodniczący OZZL Tomasz Underman powiedział, że projekt koszyka jest "kroczkiem w dobrą stronę, ale prace nad nim zaczęły się od tyłu". Główną wadą "koszyka" - według niego - jest brak wyceny procedur medycznych. Zaznaczył, że wreszcie, po raz pierwszy ktoś "ośmielił się publicznie" powiedzieć, że pieniędzy w systemie jest za mało.
Zdaniem prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej Konstantego Radziwiłła, założenia "koszyka" to "krok we właściwym kierunku, jednak daleko jest jeszcze do stworzenia rzeczywistego »koszyka«".
Natomiast prof. Bohdan Maruszewski z Centrum Zdrowia Dziecka podkreśla, że bardzo trudny i długotrwały będzie proces "realnego" oszacowania kosztów procedur medycznych zawartych w "koszyku". Za ważną Maruszewski uznał zapowiedź wyceny pracy lekarza i pielęgniarki. Wyjaśnił, że w Polsce praca człowieka to ok. 10-15 proc. kosztu całej procedury; na Zachodzie - 80 proc.
Za krok w dobrym kierunku uznał projekt "koszyka" Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) Janusz Kochanowski.
W Sejmie minister Religa przedstawił informację nt. sytuacji w ochronie zdrowia. Jak mówił, "wzrost płac w służbie zdrowia jest konieczny i jest na to pełna zgoda rządu, ale musi być on rozłożony w czasie". Dodał, że realizacja żądań jest możliwa w ciągu trzech, czterech lat, zaś w przyszłym roku istnieje możliwość wzrostu płac pracowników w systemie opieki zdrowotnej o 20 proc. Poinformował, że zapadła decyzja o pomocy dla zadłużonych szpitali, na co ma być przeznaczone 4,5 mld zł. Minister powtórzył, że jedynym rozwiązaniem poprawy sytuacji jest wzrost składki na ubezpieczenie zdrowotne.
Podczas debaty Tomasz Latos (PiS) przekonywał, że jest ona dowodem otwartości rządzącej koalicji na rozwiązanie wieloletnich problemów w służbie zdrowia. Jego zdaniem, "w tej kadencji Sejmu i za tego rządu impas dotyczący wzrostu uposażeń w służbie zdrowia został przełamany".
Posłanka PO Ewa Kopacz podkreśliła, że konieczne są pilne reformy w służbie zdrowia, a koszyk świadczeń gwarantowanych jest "dobrym początkiem, który przyniesie lawinę nowych projektów, nowych rozwiązań". Pozytywną postawę Religi przeciwstawiła postawie premiera, który - jak mówiła - aż tydzień zwlekał, żeby spotkać się z czterema pielęgniarkami.
Za opóźnienie spotkania z pielęgniarkami premiera krytykowała Izabela Jaruga-Nowacka (SLD). Oceniła, że obecny rząd nie ma "czytelnej wizji" rządzenia krajem.
Zdaniem Aleksandra Soplińskiego (PSL), wzrost nakładów na system ochrony zdrowia do 6 proc. PKB musi nastąpić w ciągu dwóch lat, a według Reginy Wasilewskiej-Kity (Samoobrony), sytuację w służbie zdrowia uzdrowiłoby funkcjonowanie prywatnego i publicznego systemu.
Przemysław Andrejuk z LPR ocenił, że problemy w służbie zdrowia może rozwiązać gruntowna reforma lub zastosowanie alternatywnych źródeł dofinansowania budżetu państwa.
Po debacie Religa pytany przez dziennikarzy o ewentualną dymisję, odpowiedział, że nie ma do niej powodów.
Tymczasem protesty lekarzy i pielęgniarek nie ustają. "Białe miasteczko" cały czas trwa. Obecnie głoduje w nim pięć osób. Są one pod stałą opieką lekarzy. W czwartek jedna z głodujących została odwieziona do szpitala, a w piątek rano zastąpiła ją siostra z Krakowa. Według szacunków policji, w piątek rano w miasteczku przebywało ponad 250 osób.
Nie kończy się też protest lekarzy. Kolejni lekarze składają wypowiedzenia m.in. w szpitalach w Krośnie, w Głogowie na Dolnym Śląsku i Wałbrzychu, a w woj. łódzkim głoduje 100-osobowa grupa lekarzy. Lekarze ze szpitala w Chełmie (Lubelskie) postanowili w piątek, że przerwą strajk i od poniedziałku wrócą do pracy. Ponad połowa zatrudnionych w tej placówce lekarzy złożyła wypowiedzenia umów o pracę. "Sądzimy, że ta forma nacisku wystarczy" - powiedział szef organizacji związkowej lekarzy w tym szpitalu Piotr Kiwiński. Zawieszenie strajku od poniedziałku zapowiadają natomiast lekarze ze szpitala w Dębicy.