POMOC DLA DOMU SAMOTNEJ MATKI w WARSZAWIE!!!!!!!!!!!!!!!!

Dodany
2016-11-18 11:35
przez F.
POMOC DLA DOMU SAMOTNEJ MATKI

Kochani, jako że znowu przyszła ciężka pora roku, są ludzie, którzy potrzebują waszej pomocy. Macie na zbyciu ubranka dziecięce, zabawki, jakiś niepotrzebny mebel albo parę złotych? Leżycie do góry brzuchem w niedzielę? Podjedźcie do domu samotnej matki na ul Skierdowską 2 przy przepompowni Czajka. Tam torba proszku do prania, szampon do włosów, opał, czy paczkowane jedzenie albo za mała już kurtka i buciki waszego smyka są na wagę złota. Tylko proszę... nie zarzucajcie tych ludzi złomem, zawieźcie coś, co da się jeszcze wykorzystać, a Wam jest po prostu zbędne. Karma wam odpłaci.

*******************************************************
Wczoraj zawieźliśmy gorącą zupę, trochę ubrań i chemię gospodarczą. Brak jest głównie JEDZENIA i ŚRODKÓW CZYSTOŚCI, PIELUCH... Dzieci są w wieku od 0 do 14 lat. Ubrania i meble też są potrzebne, ale w drugiej kolejności.

Do tej pory post trafił do ponad 11 000 użytkowników. Udostępniono go ponad 500 razy. Jest łącznie około 100 komentarzy, dużo polubień. Te dane w niczym jednak nie pomogą, jeśli nie będą poparte fizyczną pomocą.

Jeśli to czytasz, kup w Biedronce czy innym markecie, w którym właśnie robisz zakupy szampon, papier toaletowy, pieluchy, posypkę dla niemowląt lub proszek do prania. Przejdź się na pocztę obok sklepu i wyślij paczkę pod poniższy adres. Dla ciebie to znikomy koszt i 20 minut czasu, tam jest nieocenione.

Jeśli macie coś do oddania, nie piszcie tego w komentarzach, tylko wyślijcie paczkę. Dane do wysyłki są poniżej. Wcześniej możecie zadzwonić, są nr telefonów.

Jeśli macie meble piszcie priv. Zgłosił się do nas człowiek, który może odebrać od was meble i zawieźć na miejsce.
Artykuł w temacie poniżej;

"Szyją torby, robią biżuterię i serca z polaru. Samotne matki z dziećmi próbują zaradzić swojej biedzie. Od trzech lat nie wystarcza im nawet na żywność.

Od ruchliwej Modlińskiej prawie dwa kilometry idzie się przez las. Na jego skraju, nieopodal ul. Skierdowskiej 2, stoi barak - dom. Bez ogrodzenia, z błotnistym dojazdem, położony praktycznie w lesie. Dziewczyny same przystosowały budynek do potrzeb samotnych matek. Choć zawsze było trudno: w domu brakowało okien, wody, obiady gotowane były na cegłach, a przez rok z powodu zadłużenia nie było prądu, sytuacja mieszkających tu kobiet od trzech lat jeszcze się pogarsza.

– Brakuje praktycznie wszystkiego, najbardziej jedzenia. Do zeszłego roku dostawaliśmy suchy prowiant na przykład z Banku Żywności, a teraz nawet tego nie mamy – wyjaśnia Sylwia Wasiołek, która sześć lat temu założyła Stowarzyszenie „Wspólnymi Siłami”, by wspomóc matki. Mieszka dziś 51 osób, w tym 36 dzieci w różnym wieku – Martynka ma 3 miesiące, inne doczekały się tu pełnoletności. Trafiają tu, bo nie mają gdzie pójść. – Jedna z dziewczyn, którą cztery lata temu przygarnęłam, mieszkała w lesie pod namiotem. Z dwójką maluchów. Wandę z córeczką ulokowałam w jadalni. Trzy dni szukała pomocy. Później zdradziła mi, że gdybym jej nie przyjęła, gotowa była wrzucić córkę pod pociąg, a później sama skoczyć. Z rozpaczy. Nasz dom jest dla wielu ostatnią deską ratunku – tłumaczy Wasiołek.
Kobiety mieszkają po kilka tygodni, miesięcy albo nawet lat. W zależności od sytuacji. Większość z nich nie ma możliwości podjęcia pracy. Zanim staną na nogi, trudny czas muszą jakoś przetrwać. Kierowniczka Stowarzyszenia robi, co może, by zdobyć potrzebne środki na utrzymanie – w ramach swojej organizacji, bo dom w zasadzie jest niczyją własnością. Robią aniołki, mimo, że maszyna popsuła kupują od razu wycięte i malują je. Walentynkowe poduszki z polaru, kartki z Ojcem Świętym, torby i biżuteria. Sprzedają pod warszawskimi kościołami swoje wyroby za "co łaska". Produkcja koralików, bransoletek czy kolczyków odbywa się w świetlicy. Pomaga, kto może. Nastolatki nawlekają na żyłkę – według własnej inwencji, a starsze dorabiają zapięcia. Każdy przedmiot ma indywidualny rys. Dochód ze sprzedaży nie starcza nawet na żywność. Potrzeby są większe. Oprócz niezapłaconych rachunków, brakujących pampersów, środków czystości czy jedzenia, nie ma także fachowej pomocy psychologicznej i terapeutycznej. Bo każda z kobiet ma własną historię, z którą dalej próbuje układać sobie życie.

W skali roku dom opuszcza około 25–40 proc. osób. Dla sporej części bagaż, z którym poszły w świat, okazuje się jednak zbyt ciężki. Wtedy wracają…"

Wykorzystano artykuł Agata Ślusarczyk; GN 31/2011 Warszawa "Same na Białołęce"

Stowarzyszenie Wspólnymi Siłami
DOM SAMOTNYCH MATEK Z DZIEĆMI
03-054 Warszawa Skierdowska 2
Nr telefonów 661 920 228 i 667 922 802

Twoja odpowiedź






Copyright © 2001-2024 by POINT GROUP Marek Gabański Wszelkie prawa zastrzeżone.